16 czerwca 2023 r. minęło 25 lat od ważnego dla Zespołu Szkół nr 2 w Lubartowie wydarzenia – nadania nowego imienia i sztandaru. Od tego dnia nasza szkoła oficjalnie nosi dumne imię Księcia Pawła Karola Sanguszki. Z okazji pięknego jubileuszu w naszej placówce odbyła się uroczystość, na której mieliśmy ogromną przyjemność gościć Panią Annę Kucharczyk, Panią Annę Wójtowicz i Pana Andrzeja Zielińskiego – dyrektorów dwudziestopięciolecia. Treść rozmowy z nimi, będącej doskonałą okazją do wzruszających wspomnień, zamieszczamy poniżej.

ZS2: Jak się Państwo czują po latach w gościnnych progach Chopina?

Andrzej Zieliński: Pracę w liceum, które było moją pierwszą i jedyną szkołą, rozpocząłem 1 września 1980 r. jako nauczyciel historii i propedeutyki nauki o społeczeństwie. Wykonywanie obowiązków nauczyciela było dla mnie wielką przygodą i pasją, tym bardziej że łączyłem je z organizowaniem turystki w szkole. Nauczanie w liceum zakończyłem po 18 latach, na początku 1998 r. Do dziś wspominam czasy szkolne jako bardzo intensywne, ale też przynoszące dużo satysfakcji. Czuję się cząstką historii tej placówki, która zawsze zostanie w pamięci „moją szkołą”.

Anna Kucharczyk: Dziękuję za zaproszenie. Uroczystość, w której uczestniczymy, pozwala nam odbyć podróż w przeszłość. Z tą szkołą wiążą się wspomnienia 35 lat mojej pracy zawodowej. Przyszłam do niej w 1974 r. jako nauczyciel matematyki. Uczyłam i wychowywałam rzesze absolwentów. Wśród nich była między innymi Pani Dyrektor Anna Wójtowicz oraz wielu obecnych nauczycieli. Tu uczyłam matematyki, angażowałam się w pracę ZNP, a przede wszystkim przez szereg lat pełniłam funkcję dyrektora. Okres pracy w liceum traktuję jako spełnienie zawodowe, a powierzone stanowisko kierownicze było dla mnie zaszczytem.

Anna Wójtowicz: Dla mnie również jest to pierwsza i ostatnia praca. Bardzo miło wspominam wszystkie lata tu spędzone. Miałam co prawda krótką, czteroletnią przerwę na pracę w Starostwie Powiatowym w Lubartowie, ale to Chopin stał się najważniejszym miejscem na mojej drodze zawodowej. Szkoła to nie mury, ale ludzie, nauczyciele, pracownicy, młodzież. Bardzo dobrze wspominam ten czas i zawsze chętnie odwiedzam to miejsce.

ZS2: Wróćmy pamięcią do wydarzeń sprzed dwudziestu pięciu lat. To Państwo byli ich spiritus movens. Państwa zasług dla zmiany imienia szkoły i nadania sztandaru nie sposób przecenić.

Andrzej Zieliński: Z wykształcenia jestem historykiem, a to zobowiązuje. Ukończyłem Katolicki Uniwersytet Lubelski w czasach, gdy prawdy historycznej nie można było głosić, dlatego miałem trudności w znalezieniu pracy, a gdy już ją zdobyłem, nie było łatwiej. Za mówienie prawdy nauczycielom groziło wydalenie z pracy, a nawet pozbawienie prawa wykonywania zawodu nauczyciela. W tych czasach (od 1968 r.) patronem liceum był Franciszek Jóźwiak, ps. „Witold”, komunista, w czasie wojny jeden z dowódców Gwardii i Armii Ludowej, a następnie Ludowego Wojska Polskiego, po wojnie natomiast komendant główny Milicji Obywatelskiej i wiceminister bezpieczeństwa publicznego. To on był m.in. odpowiedzialny za czystki stalinowskie i miał na sumieniu wiele ofiar. Taki patron nie był powodem do dumy. Codziennie przechodziłem obok tablicy poświęconej temu człowiekowi i jako historyk nie mogłem się z tym pogodzić. Czekałem na odpowiedni moment, by zaproponować zmianę imienia szkoły. W 1988 r. na posiedzeniu rady pedagogicznej zgłosiłem wniosek o uchylenie imienia patrona. Nie było to wówczas łatwe, ale po kilku miesiącach kuratorium oświaty wyraziło zgodę.

Anna Wójtowicz: Ja z kolei bardzo dobrze pamiętam posiedzenie rady pedagogicznej, na którym Pan Dyrektor Andrzej Zieliński zgłosił propozycję zmiany patrona na Księcia Pawła Karola Sanguszkę. Był bardzo przekonujący, argumentując, że Sanguszkowie to zasłużony ród dla Lubartowa, zwłaszcza zaś książę Paweł Karol. Oczywiście były jeszcze inne propozycje, np. Fryderyk Chopin, ale rada pedagogiczna w głosowaniu poparła propozycję zgłoszoną przez Pana Andrzeja Zielińskiego.

Andrzej Zieliński: Ale to działo się już dużo później. W 1991 r. zostałem dyrektorem szkoły i przez kilka lat myślałem o patronie godnym liceum. Inspiracją była dla mnie między innymi Szkoła Podstawowa nr 3, która w 1990 r. otrzymała imię Piotra Firleja, założyciela miasta. Po wielu rozmowach z zarządem Lubartowskiego Towarzystwa Regionalnego doszliśmy do wniosku, że najlepszym kandydatem będzie Książę Paweł Karol Sanguszko, który odbudował miasto w XVIII wieku, upiększył jego oblicze, a także podjął starania u króla Augusta III o zmianę nazwy Lewartowa na Lubartów.

ZS2: Jak wyglądały przygotowania do uroczystości nadania imienia i sztandaru? Z kronik szkolnych dowiadujemy się, że było to wielkie wydarzenie nie tylko dla szkoły, ale także dla całego miasta.

Anna Kucharczyk: O tak. Było to wielkie przedsięwzięcie, w które zaangażowała się cała szkoła i władze Lubartowa. Zależało nam na obecności potomków naszego patrona. Nawiązywaniem kontaktów z rodziną Sanguszków zajął się ówczesny burmistrz Lubartowa, pan Jacek Krzysztof Świętoński. Nieocenioną pomocą i wiedzą na temat potomków rodu służył nam także emerytowany lekarz, pasjonat historii rodów arystokratycznych, pan Jerzy Jakubowicz. Zaproszenia zostały wysłane w pierwszym rzędzie do potomków naszego patrona - księcia Pawła Sanguszki, mieszkającego w Sao Paulo (Brazylia), do hrabiny Izabeli z Potockich d'Ornano, która mieszka w Paryżu, oraz hrabiego Marcina Krasickiego z Krakowa. Zacnych gości podejmował pan burmistrz, który zapewnił im pobyt w lubelskim hotelu oraz dodatkowe atrakcje związane ze zwiedzaniem Lubelszczyzny. Naszą rolą było przygotowanie uroczystości szkolnej. I ta rola przypadła głównie mnie, gdyż od 1 stycznia 1998 r. Pan Andrzej Zieliński został powołany na stanowisko wicewojewody lubelskiego, a kurator oświaty powierzył mi pełnienie obowiązków dyrektora. Wspólnie z paniami wicedyrektorkami - Anną Wójtowicz i Zofią Zdunek - oraz kierownikiem administracyjnym szkoły, panem Zdzisławem Listoszem, rozpoczęliśmy intensywne przygotowania do uroczystości. Warto zaznaczyć, że w budżecie szkoły nie było wystarczających środków finansowych przeznaczonych na ten cel, dlatego osobiście udaliśmy się do szefów firm, instytucji, przedsiębiorstw prywatnych i bliskich szkole osób z prośbą o wsparcie. Odpowiedź sponsorów była imponująca - na konto Rady Rodziców wpłynęły obfite darowizny. Fundusze te, łącznie z zasobami Rady Rodziców, pozwoliły sfinansować sztandar, okolicznościowy folder o szkole oraz wszystkie wydatki związane z organizacją uroczystości.

ZS2: Czyli jednocześnie z nadaniem imienia odbyło się nadanie sztandaru?

Anna Wójtowicz: Tak, to była bardzo naturalna decyzja. Szkoła miała sztandar związany z poprzednim patronem, który nie mógł być już wykorzystywany. Wiedzieliśmy bardzo dobrze, że posiadanie sztandaru ma dla społeczności szkolnej istotny wymiar symboliczny. Sztandar reprezentuje przecież szkołę na wszystkich ważnych wydarzeniach, jest czymś, co jednoczy grupę i wzmacnia identyfikację z instytucją. Świadomi tego, rozpoczęliśmy poszukiwania osób, które mogłyby należycie go wykonać. Nasz sztandar stworzyła hafciarka z miejscowości Borki, do której przez kilka miesięcy jeździliśmy, aby śledzić postępy prac. Oczywiście, wszystko to było możliwe dzięki sponsorom, wśród których znajdowały się firmy, szkoły, instytucje, np. Wojewoda Lubelski, Lubelski Kurator Oświaty oraz prywatni sponsorzy z naszego miasta. Wszyscy oni zostali upamiętnieni odpowiednią tabliczką na drzewcu sztandaru, przybijaną podczas głównych uroczystości.

ZS2: A jak Państwo wspominają ten dzień – 16 czerwca 1998 r.?

Andrzej Zieliński: W uroczystościach nadania imienia i sztandaru, w czerwcu 1998 r., uczestniczyłem już w innym niż dotychczas charakterze. Po objęciu stanowiska wicewojewody lubelskiego przyjechałem do szkoły jako gość. Jednak przez kilka miesięcy poprzedzających to wydarzenie byłem w ciągłym kontakcie z Panią Dyrektor Anną Kucharczyk, która przejęła po mnie stanowisko dyrektora i ciężar obowiązków. Chciałbym podkreślić, że nieocenioną pomoc otrzymaliśmy w tym czasie od ówczesnego burmistrza miasta, pana Jacka Krzysztofa Świętońskiego. To on, wraz z Lubartowskim Towarzystwem Regionalnym, organizował pobyt księcia Pawła Sanguszki w Lubartowie i Kozłówce. Jako przewodniczący Rady Miasta Lubartów, wraz z burmistrzem Świętońskim, zorganizowałem również uroczystą sesję, podczas której Księciu Pawłowi Sanguszce wręczyliśmy tytuł Honorowego Obywatela Miasta Lubartów.

Anna Kucharczyk: 16 czerwca 1998 r. to był bardzo piękny, ale i stresujący dla mnie dzień. Przyznaję szczerze, że w wieczór poprzedzający to wydarzenie udałam się do przygotowanej już na uroczystość szkoły i w pustej sali gimnastycznej, przy zamkniętych drzwiach, przećwiczyłam tekst przemówienia z listą zaproszonych gości włącznie. Próba pozwoliła mi zmniejszyć tremę i poczuć się swobodniej. Pan Dyrektor wspominał o tym, co działo się w siedzibie władz miejskich, ale ten dzień obfitował również w szereg innych wydarzeń. Rozpoczęliśmy od udziału we mszy świętej. W czasie nabożeństwa został poświęcony sztandar. Następnie, przy dźwiękach orkiestry strażackiej, przemaszerowaliśmy do szkoły. Przed wejściem do budynku książę Paweł Sanguszko odsłonił wykonaną przez pana Edwarda Trykacza pamiątkową tablicę z nazwą szkoły. Potem w sali gimnastycznej miała miejsce uroczystość, którą prowadziła młodzież perfekcyjnie przygotowana przez naszych nauczycieli. Ponieważ mieliśmy kilkoro gości z zagranicy, konferansjerka była prowadzona w trzech językach: po polsku, angielsku i francusku. Warto chronologicznie wymienić najważniejsze punkty uroczystości. Kurator oświaty odczytał akt nadania Zespołowi Szkół nr 2 w Lubartowie imienia Księcia Pawła Karola Sanguszki, następnie przewodniczący Rady Rodziców, pan Kazimierz Majcher, przekazał na moje ręce sztandar szkoły, ja zaś przekazałam go uczniom. W dalszej części miały miejsce przemówienia. Łamaną polszczyzną ciepło pozdrowili zebranych książę Paweł oraz hrabina Izabela. W dalszej kolejności przemawiali panowie wojewodowie, ksiądz prałat Andrzej Tokarzewski i inni. Po oficjalnej uroczystości odbył się bankiet, podczas którego miały miejsce swobodne rozmowy z gośćmi.

Anna Wójtowicz: Tak, była to bardzo podniosła uroczystość, ważna nie tylko dla społeczności szkolnej, ale i całego miasta. W czasie uroczystości ja, jako wicedyrektor, byłam odpowiedzialna za symboliczne przybicie gwoździ do drzewca sztandaru. Każdy ze sponsorów podchodził do sztandaru i małym młoteczkiem wbijał gwóźdź. A ponieważ sponsorów było bardzo dużo, o ile pamiętam, aż czterdziestu ośmiu, trwało to wszystko bardzo długo. Zresztą sponsorem okazał się również książę Paweł, który przekazał pieniądze na wyposażenie sali chemicznej.

Anna Kucharczyk: Z tamtego szczególnego dnia utkwiła mi w pamięci wypowiedź hrabiny Izabeli. W swoim wystąpieniu przywołała ona postać Romana Sanguszki, uczestnika powstania listopadowego , który gdy został schwytany przez władze carskie, na pytanie o powód uczestnictw w „buncie”, miał odpowiedzieć: Z przekonania. Potomek naszego patrona nie skorzystał z przywilejów należnych znamienitym rodom, co skutkowało wieloletnią zsyłką na Syberię. Ta opowieść na tyle mnie poruszyła, że wyszłam z inicjatywą, aby słowa Romana Sanguszki „Z przekonania” stały się zawołaniem naszej szkoły. I tak się właśnie stało. Hasło to wita wszystkich gości przybywających do naszej szkoły.

ZS2: Są Państwo najważniejszymi dla naszej szkoły osobami ostatnich 25 lat. Mieli Państwo ogromny wpływ na to, jak wygląda i ile znaczy w regionie ta placówka. Dziś to ogromna przestrzeń, duże sale, nowoczesne boisko, hala sportowa. Nie zawsze tak było…

Andrzej Zieliński: To prawda. Gdy przejmowałem kierownictwo nad placówką, warunki nauki w niej były znacznie gorsze niż obecnie. Miałem jednak wielkie plany i wiele z nich udało mi się zrealizować. Wiedziałem, że sukces w dużej mierze zależy od doboru odpowiednich współpracowników. Miałem szczęście do ludzi. Ci, z którymi najbliżej współpracowałem, sprawdzili się. Nigdy się na nich nie zawiodłem. Tak było i wtedy. Funkcje wicedyrektorów powierzyłem Paniom Annie Kucharczyk i Annie Wójtowicz. Moje obie koleżanki znakomicie wywiązywały się z przydzielonych im zadań. Były w szkole moimi oczami i uszami, dosłownie, bo często z racji dalekosiężnych planów musiałem być poza szkołą. Szukanie wsparcia finansowego dla śmiałych przedsięwzięć to była gigantyczna praca.

Anna Wójtowicz: Pan Dyrektor Zieliński miał wiele pomysłów dotyczących rozbudowy i funkcjonowania szkoły. Bardzo dobrze pamiętam moment, gdy poinformował nas, że chciałby wybudować łącznik pomiędzy starym budynkiem szkoły a skrzydłem wschodnim. Pomyślałam sobie o nim, że jest wizjonerem i natychmiast zaczęłam się zastanawiać, czy to jest możliwe. Okazało się, że tak. To była dla mnie cenna lekcja odwagi w planowaniu i podejmowaniu decyzji dotyczących szkoły.

Andrzej Zieliński: Gdy objąłem po 11 latach pracy nauczycielskiej funkcję dyrektora szkoły, wróciłem wspomnieniami do pierwszych lat mojej pracy pedagogicznej. Te wspomnienia mocno tkwiły mi w głowie i to między innymi one skłoniły mnie do startu w konkursie na dyrektora liceum. Szczególnie mocno zapamiętałem moment, gdy zostałem wychowawcą pierwszej klasy szkoły wielozawodowej. W budynku szkolnym znajdowało się wówczas 18 izb lekcyjnych. W tych salach musiały się pomieścić 42 oddziały (klasy) uczniów. Nauka odbywała się na trzy zmiany i trwała do 21.00. Klasa, którą wtedy objąłem jako wychowawca, to była klasa żeńska. W ramach pierwszej rozmowy z uczennicami postanowiłem zrobić wywiad środowiskowy. Pytałem między innymi o miejsce zamieszkania. Gdy dowiedziałem się, że jedna z dziewcząt, piętnastoletnia wówczas uczennica, musiała codziennie ponad 4 km dojeżdżać rowerem lub iść pieszo ze Starego Antonina do przystanku autobusowego przy drodze z Kocka do Lubartowa, przeraziłem się. Wyobraźcie sobie samotną dziewczynę wracającą ciemną nocą ze szkoły do domu. Jako nauczyciel nie mogłem z tym nic zrobić. Jako dyrektor postanowiłem uczynić wszystko, żeby to zmienić. Jeździłem do Warszawy, Lublina, pukałem do drzwi wielu instytucji. Po kilku latach udało się. Z architektem, nieżyjącym już dziś panem Wojciechem Kożuchowskim, zaprojektowaliśmy łącznik między budynkiem szkolnym a internatem. Łącznik ten miał w założeniu przypominać plastry miodu i dawać szkole tak bardzo potrzebną dodatkową przestrzeń – sale lekcyjne, dobrze wyposażone pracownie chemiczne, fizycznie i biologiczne, bibliotekę szkolną i pokój nauczycielski. Nie poprzestaliśmy na tym. Internat, po generalnej przebudowie, został wschodnim skrzydłem szkoły z kilkunastoma salami. W efekcie spełniłem swoje marzenia, przeszliśmy na jedną zmianę, nauka kończyła się ok. 14.30, a po południu odbywały się jedynie zajęcia pozalekcyjne i koła zainteresowań. Na tym nie koniec. Potem zacząłem myśleć o hali sportowej. Miałem pomysł na budowę jednej z najciekawszych architektonicznie i najnowocześniejszych budowli sportowych w Polsce. Niestety, ten wizjonerski plan się nie powiódł. Co nie znaczy, że zupełnie zaniechałem starań o budowę infrastruktury sportowej. Rozpocząłem nieco skromniejszą inwestycję – budowę obecnej hali sportowej. Przy jej powstawaniu ogromnej pomocy finansowej udzielił nam Urząd Miasta Lubartów, ze wspomnianym burmistrzem J.K. Świętońskim na czele. Za to należą się Panu Burmistrzowi wielkie brawa.

Anna Kucharczyk: Pan Andrzej Zieliński, jako wizjoner, rozpoczął budowę hali widowiskowo-sportowej, ale finał inwestycji przypadł już na okres mojego dyrektorowania. To było bardzo ważne, ale niezwykle trudne przedsięwzięcie. W tym czasie rząd przeprowadził 4 poważne reformy, m.in. samorządową i edukacji. Organem prowadzącym dla szkoły stał się wówczas powiat, który nie mógł, w satysfakcjonującym nas stopniu, wspierać finansowo inwestycję. Poszukiwanie funduszy na ten cel to była długa i wyczerpująca droga. Ostatecznie otrzymaliśmy wsparcie ze strony zarządu powiatu, miasta oraz Totalizatora Sportowego i inauguracja roku szkolnego 1999/2000 odbyła się w pięknej, nowej hali sportowej. W tym miejscu należy również wspomnieć, iż przed cały czas zmagania się z tą inwestycją mogłam liczyć na pomoc Pana Andrzeja Zielińskiego. Jako dyrektor „Chopina” musiałam również odnaleźć się w meandrach reformy edukacji, a zwłaszcza zgłębić procedury nowego egzaminu maturalnego. Mimo tych wszystkich trudności, mam poczucie, że to był dobry czas dla szkoły.

Anna Wójtowicz: Dobre lata dla szkoły trwały nadal; również wtedy, gdy ja objęłam kierownictwo placówką. Było to w roku 2006. Największą inwestycją zrealizowaną podczas mojej kadencji była budowa boiska do lekkiej atletyki i gier zespołowych. Zostało ono oddane do użytku w 2011 r. Oprócz inwestycji budowlanych, remontów, ważne było także powołanie do życia dwóch nowych szkół. W 2009 r. powstało techniku informatyczne, które bardzo szybko zdobyło sobie wysoką pozycję w rankingach ogólnopolskich. Nowy typ szkoły wiązał się z wieloma wyzwaniami – utworzyliśmy i wyposażyliśmy pracownie do informatycznych przedmiotów zawodowych, zatrudniłam także wielu nowych nauczycieli, którzy pracują tu do chwili obecnej. Technikum to szkoła bardzo dla mnie ważna, walczyłam o jej powstanie, gdyż byłam pewna, że technik informatyk to zawód elitarny wśród zawodów technikalnych. Dziś wiem, że decyzja o powołaniu do życia tej szkoły była bardzo dobrym pomysłem. Z kolei w 2011 r. powstało w Zespole Szkół nr 2 gimnazjum sportowe, mieliśmy przecież najlepszą w powiecie bazę dydaktyczną, boiska i halę sportową. Szkoła po ostatniej reformie oświaty oczywiście przestała istnieć, ale cieszyła się dużym powodzeniem i zapewniała młodzieży wysoki poziom nauczania oraz możliwość realizacji pasji sportowych. Trudno w kilku słowach podsumować kilkanaście lat mojej dyrektury. Zwrócę jeszcze uwagę, że w tym czasie rozpoczęliśmy wymianę międzynarodową młodzieży w ramach programu Erasmus, pozyskaliśmy środki unijne na doposażenie pracowni przedmiotowych i pracowni do przedmiotów zawodowych. Wszystkie te działania poprawiły warunki nauki i pracy w szkole na Chopina. Ten intensywny rozwój nie byłby jednak możliwy bez wsparcia władz samorządowych - starostów lubartowskich Mariana Starownika i Fryderyka Puły. Przez te wszystkie lata pomagali mi również wicedyrektorzy - Małgorzata Wolińska i Zbigniew Sajda.

ZS2: Nasza rozmowa dobiega końca. Czy zechcieliby Państwo na koniec podzielić się z nami jakimiś cennymi radami, wskazówkami, „patentami na nauczycieli”?

Andrzej Zieliński: Czy mam jakieś rady dla Was? Może jedną, którą muszę poprzedzić wspomnieniem. Kiedyś jeden z moich uczelnianych profesorów, zapytany przez studentów, jak zapamiętać potężną dawkę faktów i dat historycznych, powiedział: najlepsi na świecie naukowcy, najtęższe umysły nie wiedzą wszystkiego, ale wiedzą, gdzie to znaleźć. Chciałbym, abyście zawsze mieli tego świadomość i potrafili szukać w rzetelnych i wiarygodnych źródłach. I na koniec także jedno życzenie (znów związane ze wspomnieniem). Kilkadziesiąt lat temu, podczas balu studniówkowego, swoje przemówienie skierowane do Waszych kolegów zakończyłem tak: a tak w ogóle, to my nauczyciele życzymy Wam, uczniom, wszystkiego tego, czego Wy nam życzycie (śmiech). W tej kwestii nic się nie zmieniło.

Anna Kucharczyk: Przede wszystkim dziękuję za zaproszenie. W tej rozmowie przekazaliśmy Wam zaledwie cząstkę naszych przeżyć i emocji. Obecnym i byłym pracownikom szkoły życzę wszystkiego dobrego. Młodzieży zaś życzę, by podążała za marzeniami, dokonywała życiowych wyborów „z przekonania”. Nie zawsze będzie Wam łatwo, dlatego dedykuje Wam słowa Adama Asnyka, które stały się moim drogowskazem: Żyć to nie znaczy iść przez róże, sięgać po laury i zbierać oklaski, żyć to znaczy przetrwać wszystkie burze i dążyć tam, gdzie świecą ideału blaski.

Anna Wójtowicz: Drodzy uczniowie, pamiętajcie o tym, że w tej szkole pracują pełni pasji, życzliwi nauczyciele, na pomoc których możecie liczyć. Życzę Wam, abyście potrafili wybrać właściwy zawód i odnaleźć się na rynku pracy. Niech praca zawodowa będzie dla Was przyjemnością, nie przymusem.

ZS2: Dziękujemy za rozmowę. Wspaniale było spotkać się z Państwem.